Pod piaskami pustyni może skrywać się gigantyczny meteoryt. Naukowcy szukają go już od ponad stu lat

Badanie przestrzeni kosmicznej nie musi ograniczać się jedynie do spoglądania w bezkres czerni nocnego rozgwieżdżonego nieba. Część naukowców do poznawania kosmosu spogląda nie w górę, a w dół, pod nogi. To właśnie tam można znaleźć (jeżeli się ma dużo szczęścia) mniejsze i większe skały, które nie tyle powstały na powierzchni Ziemi, a dotarły na nią wskutek kosmicznego przypadku. Oto w swojej podróży przez pustkę przestrzeni międzyplanetarnej, jedna czy druga skała przecięła orbitę Ziemi w miejscu i w czasie, gdy właśnie znajdowała się tam nasza planeta. Codziennie w atmosferę Ziemi w ten sposób wchodzi od kilkudziesięciu do kilkuset ton skał kosmicznych. Nic zatem dziwnego, że meteorytów na Ziemi jest całkiem sporo. Mimo tego, od ponad stu lat (!) naukowcy uparcie szukają tego jednego.
Pod piaskami pustyni może skrywać się gigantyczny meteoryt. Naukowcy szukają go już od ponad stu lat

W najnowszej pracy, która jak na razie została opublikowana na serwerze preprintów naukowych arXiv naukowcy po raz kolejny podejmują się próby odnalezienia gigantycznego meteorytu, który był wielokrotnie opisywany przez francuskiego urzędnika Gastona Riperta.

W 1916 roku Ripert miał zostać zawieziony w tajemnicze miejsce na pustyni, w którym zobaczył gigantyczną żelazną skałę o długości około stu metrów i wysokości 40 metrów. Ze szczytu tego skalistego bloku przywiózł jedynie fragment skały pochodzenia pozaziemskiego. Całość miała miejsce w odległości około 10 godzin jazdy wielbłądem od miejscowości Chinguetti w Mauretanii w północno-zachodniej części Afryki. Dokładnego miejsca położenia skały nie był jednak w stanie wskazać, bowiem dotarł tam pod osłoną nocy, cały konwój kluczył po drodze, a być może — choć nie jest to jasne — większość drogi pokonał z zasłoniętymi oczami.

Jedynym dowodem materialnym na całe wydarzenie pozostaje do dzisiaj kamienno-żelazny 4,5-kilogramowy fragment skały (mezozyderyt)przywieziony przez Riperta z wyprawy.

Jak się jednak okazało w latach i dekadach po wyprawie, istnieją jeszcze inne dowody na to, że Ripert mógł faktycznie widzieć tajemniczą masywną skałę, która — gdyby została odkryta — byłaby meteorytem o całe rzędy wielkości większym od jakiegokolwiek innego meteorytu odkrytego dotychczas na powierzchni naszej planety.

Czytaj także: Słyszysz huk, wchodzisz do pokoju, a tam przybysz z kosmosu. To nie science-fiction, to meteoryt

Takim niematerialnym dowodem według badaczy może być szczegółowy opis tajemniczej skały, a szczególnie jedna z jej nietypowych cech. Ripert wskazywał bowiem, że na powierzchni żelaznej góry widział charakterystyczne metaliczne igły, których zdmuchnięciem nie był w stanie usunąć z powierzchni skały, ani z powierzchni swojego niewielkiego fragmentu. Dlaczego opis ten miałby być jakimkolwiek dowodem? W 1916 roku o takich struktur nikt nie słyszał, a opisano je dopiero dwadzieścia lat później (teraz znane są one jako struktury Thomsona). Można zatem domniemywać, że sam Ripert by takiego czegoś nie wymyślił.

Dlaczego zatem mimo wielu wypraw nie odkryto tego fascynującego mega-meteorytu?

Autorzy najnowszej pracy wskazują na wiele niewiadomych dotyczących samej wyprawy Riperta. Jedyne co wiadomo to to, że podróż z Chinguetti na wielbłądach trwała 10 godzin. Niestety nie wiadomo tak naprawdę, w którym kierunku od miasta wyruszyła wyprawa. Fakt, że Ripert mówił o wielu zmianach kierunku jazdy, sprawia, że tak naprawdę nie wiadomo, w którym kierunku należy szukać.

Zważając na to, że na przestrzeni dekad skała mogła zostać całkowicie zasypana przez wydmy, nic dziwnego, że nie udało się jej znaleźć.

Autorzy pracy jednak się nie poddają. W ramach swojego projektu poszukiwawczego najpierw określili, że wielbłądy idąc w linii prostej, są w stanie pokonać w ciągu 11 godzin maksymalnie 50 kilometrów. To absolutnie maksymalna odległość od Chinguetti, na którą wyprawa mogła się oddalić. Jeżeli jednak zważymy na zmiany kierunku, a także niezbędny postój po drodze, odległość musiała być znacznie mniejsza i ograniczyć się do 20-30 kilometrów od miasta.

Czytaj także: Najdziwniejszy meteoryt, który kiedykolwiek wylądował na Ziemi pochodzi z planety, na której jest życie!

Przyjmując tę odległość, badacze postanowili sporządzić mapę miejsc, w których występują wystarczająco wysokie wydmy, które byłyby w stanie przykryć metalowy głaz o wysokości 40 metrów nad powierzchnię otoczenia. Okazało się, że na tym terenie istnieją dwa takie miejsca, w których należałoby szukać „meteorytu z Chinguetti”.

Teraz badacze chcą zbadać właśnie te regiony za pomocą magnetometrów, które mogłyby wskazać na ukryty pod piaskiem pustyni żelazny głaz. Już w styczniu 2023 roku badacze złożyli wniosek do lokalnego Ministerstwa Energii i Górnictwa z prośbą o udostępnienie danych z przeglądu aeromagnetycznego wybranego regionu. Jak na razie ministerstwo nie odpowiedziało na tę prośbę. Teoretycznie badania można by było wykonać własnoręcznie podczas wyprawy badawczej, aczkolwiek ta z pewnością wymagałaby kilku tygodni poszukiwań. Z drugiej strony, nawet niewielka szansa na odkrycie gigantycznego meteorytu powinna skłonić do takiego poświęcenia. Jak na razie jednak meteoryt z Chinguetti pozostaje ekscytującą tajemnicą skrytą w piaskach Mauretanii.

Więcej:meteoryt